Dziś zabawa w operację, turlanie w beczce, alpiniści w stodole i zabawa w lody. Ta ostatnia jest chyba najgłupszą o jakiej słyszałem...
W podstawówce umilaliśmy sobie czas na przerwach w przeróżny sposób. Jednym z nich była "operacjaaa" - najważniejsze było wypowiedzenie tej kwestii przeciągając ostatnią literę z miną opętanego psychopaty, prosto w twarz ofiary... znaczy pacjenta. Najczęściej "operacjeee" przeprowadzało dwóch "lekarzy", głównie dlatego, że był to na ogół zabieg wykonywany wbrew woli pacjenta. Oczywiście wszystkie narzędzia były wyimaginowane - przypominało to trochę te filipińskie operacje bez skalpela, lecz miało bardziej gwałtowny przebieg. Walczyliśmy w końcu o ludzkie życie. Było wycinanie śledziony, elektrowstrząsy, a najsłynniejszy zabieg to przeszczep twarzy!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą