Znalazłam w Lidlu nogi z gęsi. Kupiłam ucieszona, bo gąska chodziła za mną ostatnio, a do kupowania całej i porcjowania podchodzę z jakąś taką nieśmiałością.
dwie nogi z gęsi
łycha musztardy
łyżka majeranku, u mnie suszony
dwa sporaśne ząbki czosnku
łyżeczka pieprzu
sól
pół jabłka szara reneta
kilka korzeni pietruszki
marchewka
zielone z pora
kawalek imbiru
ziele angielskie, listek bobkowy
kasza jęczmienna, u mni woreczek, bo miałam taką w woreczkach
szalotka
trzy czwarte szarej renety
3 łyżki "parmezanu"
masło
pieprz, sól
szklanka cydru
3 niewielkie buraczki
trzy ćwierci szarej renety
szalotka
dwie szczypty kuminu
olej rydzowy
sól, cukier, ocet
Dzień wcześniej natarłam mięso mieszanina musztardy, czosnku, drobno utartego pieprzu i majeranku.
Zamarynowane nogi położyłam w dużej brytfance skórą do dołu. Dookoła ułozyłam kawałki jabłka i dobrze wyszorowane buraki. Buraki w łupinkach! z nieuszkodzoną skórką. Wsadziłam do piekarnika, nastawiłam na 100* i piekłam sześć godzin. W założeniu miały być cztery, ale na spacerze mi zeszło dłużej niż planowałam, ale uważam, że wyszło to w sumie gąsce na dobre.
Po tym czasie wyjęłam buraki, odwróciłam nogi skórą do góry, podkręciłam piekarnik do 200* i piekłam do zrumienienia skóry.
Mięso było mięciuteńkie, dałoby się je pewnie łyżką zjeść, bardzo soczyste, delikatnie rozpadało się na włókna, tylko skórka była chrupiąca i wypieczona.
Buraki po przestudzeniu utarłam na drobnej ratce z połową jabłka, dodałam drobniutko posiekaną szalotkę, utłuczony w moździerzu kumin, sól, cukier, trochę octu i olej rydzowy. Olej rydzowy jest podobno produktem rdzennie polskim, używanym dawno, dawno temu zanim przyjął się rzepak. Ma ciemnozłoty kolor i bardzo ciekawy zapach, trochę korzenny, trochę cebulowy. Kupiłam go niedawno i używam na potęgę. Zamiast tego oleju można użyć zwykłego rzepakowego.
W międzyczasie ugotowałam bulion. Z pietruszki (jedną małą zostawiłam), marchewki, pora, imbiru, liści laurowych i ziela angielskiego.
Korzeń pietruszki pokroiłam w drobną kosteczkę. Szalotkę posiekałam drobno. Jabłko w nieco grubszą kostkę. Na sporaśnej ilości masła przesmażyłam pietruszkę z cebulą, kiedy się zrumieniły dodałam jabłko i smażyłam jeszcze chwilkę. Dodałam suchą kaszę i smażyłam wszystko na małym ogniu około dwóch minut mieszając. Wlałam szklankę cydru i mieszałam aż płyn się wchłonął. Wtedy, nieustannie mieszając dolewałam bulion aż kasza była miękka. W tym momencie całość powinna być minimalnie za rzadka. Dodałam parmezan i mieszałam przez chwilę, aż kaszotto osiągnęło idealną konsystencję.
Do kaszotta użyłam parmezanu, bo był w domu, ale myślę, że prawilniej byłoby użyć polskiego bursztyna, albo choćby litewskiego dziugasa. Nie o detale jednak chodzi, tylko, by kaszotto było idealnie kremowe, miękkie, słodko-kwaśne od jabłka i pachnące zrumienioną cebulką.
Popilim czarnym piwkiem, ale myślę, że cydr byłby o wiele lepszy i eleganciej by spiął wszystko razem.
dwie nogi z gęsi
łycha musztardy
łyżka majeranku, u mnie suszony
dwa sporaśne ząbki czosnku
łyżeczka pieprzu
sól
pół jabłka szara reneta
kilka korzeni pietruszki
marchewka
zielone z pora
kawalek imbiru
ziele angielskie, listek bobkowy
kasza jęczmienna, u mni woreczek, bo miałam taką w woreczkach
szalotka
trzy czwarte szarej renety
3 łyżki "parmezanu"
masło
pieprz, sól
szklanka cydru
3 niewielkie buraczki
trzy ćwierci szarej renety
szalotka
dwie szczypty kuminu
olej rydzowy
sól, cukier, ocet
Dzień wcześniej natarłam mięso mieszanina musztardy, czosnku, drobno utartego pieprzu i majeranku.
Zamarynowane nogi położyłam w dużej brytfance skórą do dołu. Dookoła ułozyłam kawałki jabłka i dobrze wyszorowane buraki. Buraki w łupinkach! z nieuszkodzoną skórką. Wsadziłam do piekarnika, nastawiłam na 100* i piekłam sześć godzin. W założeniu miały być cztery, ale na spacerze mi zeszło dłużej niż planowałam, ale uważam, że wyszło to w sumie gąsce na dobre.
Po tym czasie wyjęłam buraki, odwróciłam nogi skórą do góry, podkręciłam piekarnik do 200* i piekłam do zrumienienia skóry.
Mięso było mięciuteńkie, dałoby się je pewnie łyżką zjeść, bardzo soczyste, delikatnie rozpadało się na włókna, tylko skórka była chrupiąca i wypieczona.
Buraki po przestudzeniu utarłam na drobnej ratce z połową jabłka, dodałam drobniutko posiekaną szalotkę, utłuczony w moździerzu kumin, sól, cukier, trochę octu i olej rydzowy. Olej rydzowy jest podobno produktem rdzennie polskim, używanym dawno, dawno temu zanim przyjął się rzepak. Ma ciemnozłoty kolor i bardzo ciekawy zapach, trochę korzenny, trochę cebulowy. Kupiłam go niedawno i używam na potęgę. Zamiast tego oleju można użyć zwykłego rzepakowego.
W międzyczasie ugotowałam bulion. Z pietruszki (jedną małą zostawiłam), marchewki, pora, imbiru, liści laurowych i ziela angielskiego.
Korzeń pietruszki pokroiłam w drobną kosteczkę. Szalotkę posiekałam drobno. Jabłko w nieco grubszą kostkę. Na sporaśnej ilości masła przesmażyłam pietruszkę z cebulą, kiedy się zrumieniły dodałam jabłko i smażyłam jeszcze chwilkę. Dodałam suchą kaszę i smażyłam wszystko na małym ogniu około dwóch minut mieszając. Wlałam szklankę cydru i mieszałam aż płyn się wchłonął. Wtedy, nieustannie mieszając dolewałam bulion aż kasza była miękka. W tym momencie całość powinna być minimalnie za rzadka. Dodałam parmezan i mieszałam przez chwilę, aż kaszotto osiągnęło idealną konsystencję.
Do kaszotta użyłam parmezanu, bo był w domu, ale myślę, że prawilniej byłoby użyć polskiego bursztyna, albo choćby litewskiego dziugasa. Nie o detale jednak chodzi, tylko, by kaszotto było idealnie kremowe, miękkie, słodko-kwaśne od jabłka i pachnące zrumienioną cebulką.
Popilim czarnym piwkiem, ale myślę, że cydr byłby o wiele lepszy i eleganciej by spiął wszystko razem.
--