W szkole obowiązywał ścisły dress code. Jeśli dziewczynki go nie przestrzegały, były zmuszane do przebierania się w ubrania dostarczone przez szkołę. Po czasie wyszło na jaw, że dyrektor miał ukrytą kamerę w pomieszczeniu przeznaczonym na przebieralnię dla dziewczynek.
Żeby za bardzo się nie rozgadywać, to dyrektor został aresztowany za ukrywanie kamer w łazienkach uczniów. Dodam, że była to podstawówka. Koleś był niezłym zbokiem...
W moim gimnazjum zakazano przytulania się i trzymania za rękę przez uczniów na korytarzach w trakcie krótkich przerw, które wystarczały tylko na zmianę sal, bo to blokowało ruch w przejściu. Na znak protestu wszyscy z najstarszego rocznika bez przerwy się przytulali. Kilkoro uczniów zostało za to zawieszonych. Trafiliśmy z tematem nawet na okładkę jakiegoś znanego pisma.
W szkole średniej zmuszano nas, aby oddawać swoje telefony komórkowe wicedyrektorowi. Ten trzymał je "w zamknięciu" do końca zajęć, kiedy to oddawał je nam z powrotem. Pewnego dnia smartfony do nas nie wróciły. Skradziono wtedy około 120 telefonów.
Dyrektor sypiał z jedną z uczennic, a potem wyciekły jego nagie zdjęcia i erotyczne wiadomości, które z nią wymieniał.
Dwie laski zaszły w ciążę... z tym samym kolesiem.
Kiedy nauczycielka religii zdradziła swojego męża z nauczycielem matematyki.
Nauczyciel wychowania fizycznego uderzył dyrektora w głowę, ponieważ ten zaprotestował przeciwko brutalnemu traktowaniu uczniów podczas zajęć sportowych.
Był moim ulubionym nauczycielem od przedmiotów ścisłych, dopóki nie okazało się, że molestował uczennice.
Babka ze stołówki sypiała z uczniami i kupowała im alkohol.
Dyrektor ukradł pieniądze ze szkoły i wyjechał z kraju.
Dwie dziewczyny postanowiły pobić się w klasie w trakcie zajęć. Jedna drugiej wyrwała część włosów, złamała nos i poważnie ją okaleczyła. Ta poturbowana została wysłana na pogotowie, a ta druga zawieszona na dwa tygodnie. Były w 7 klasie.
Byłam w piątej klasie, kiedy wybuchła afera, że nauczyciel, który uczył nas rok wcześniej, molestował cheerleaderki.
W gimnazjum grupa dzieciaków zajmowała się handlem trawką. Pewnego dnia jeden z ich klientów postanowił skonsumować towar w szkole. Dzieciaki nie chciały, żeby ktoś go przyłapał, bo na pewno od razu by ich wydał, więc włączyły alarm przeciwpożarowy. Wszyscy się ewakuowali i poszliśmy do domu.
Byłem w czwartej klasie, kiedy ktoś napisał na ścianie w łazience, żeby nikt nie przychodził w piątek do szkoły, bo będzie "bang bang". Ktoś zwrócił na to uwagę i wezwano policję. W piątek mieliśmy wolne, a policja przeszukała szafki wszystkich uczniów w poszukiwaniu broni.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą