Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najbardziej irytujące błędy, jakie popełniają użytkownicy Facebooka

132 133  
419   109  
Facebook to taki interaktywny, publiczny pamiętnik dla ekshibicjonistów. Z jednej strony to przyjemny zabijacz czasu, z drugiej zaś narzędzie do wkurwiania, jeśli wśród naszych znajomych znajdą się osoby, które nie potrafią z niego odpowiednio korzystać.

Mimo że nie powstał jeszcze podręcznik fejsbukowego savoir-vivire’u, to spokojnie możemy dziś wymienić kilka niepisanych zasad, których przestrzeganie sprawiłoby, że świat byłby lepszy.

Uleganie emocjom


W Internecie człowiek jest w stanie powiedzieć rzeczy, których nigdy nie powiedziałby swojemu rozmówcy w twarz. Jest też znacznie skłonniejszy do krytykowania, osądzania i używania mocnych sformułowań. Publiczne wpisy brzmią czasem jak ukoronowanie najbardziej podłego bólu dupy na jaki można cierpieć. A to powoduje reakcje w postaci równie bolesnych komentarzy, toczenia piany, zaczepek, wściekłych ataków i ogólnego raka żenady.


Z punktu widzenia obserwatora, fejsbukowe dyskusje wyglądają trochę jak pojedynek dwóch kotów, które drąc się wniebogłosy wzniecają wokół siebie chmurę bitewnego kurzu i przyjmują postać kulki pełnej piorących się łapek, a na koniec nadąsane, pokiereszowane, oddalają się z poczuciem zwycięstwa nad swym przeciwnikiem.

Te upiorne wielokropki

Znacie te wpisy, na pewno. Jedno głębokie zdanie przerywane co kilka wyrazów ciągiem kropek, przecinków lub innych znaków interpunkcyjnych. Osoby, które piszą w ten sposób powinny dostać wiekuisty szlaban na Internet i dozór kuratora-polonisty.


Brak odstępów po znakach przestankowych

Skoro już mowa o interpunkcji, to jednym tchem można by tu też dorzucić ludzi, którym trudno jest postawić spację po znaku przestankowym. Ciąg zdań pisany w ten sposób wygląda po prostu paskudnie, ciężko się to czyta i świadczy o absolutnym braku poczucia estetyki osoby piszącej taki post.


Nadużywanie wielkich liter

Nie, no poważnie. Za każdym razem, gdy widzę pełen emocji wpis, gdzie niektóre wyrazy, a czasem nawet i całe zdania pisane są wielkimi literami, to mam wrażenie, że słowa te pisze jakaś osoba cierpiąca na ciężki przypadek zespołu Tourette’a. Taka, która nie może opanować swoich tików werbalnych i musi sobie czasem wrzasnąć (energicznie wierzgając przy tym kopytkiem).


Zaczynanie zdania od małej litery


Pisania uczymy się w najwcześniejszych klasach szkoły podstawowej, kiedy w kajeciku, koślawo jeszcze, składamy nasze pierwsze zdania w ojczystym języku, a pani nauczycielka mozolnie tłumaczy skupionym pacholętom, że każda początkowa litera zdania oraz nazw własnych zawsze powinna być duża.


Popełnianie tego typu błędów wybaczyć można trójkowemu uczniowi pierwszej klasy szkoły podstawowej, ale nigdy osobie publicznej, a już na pewno nie komuś, kto podpisuje się z „prof.” przed nazwiskiem.

Błędy ortograficzne

Każda współczesna przeglądarka internetowa posiada opcję autokorekty. Ba, możemy sobie nawet zainstalować szereg dodatków – od wyszukiwarki synonimów aż po całe pakiety językowe, dzięki którym program pomagać nam będzie w tworzeniu poprawnych, pozbawionych rażących błędów wypowiedzi. I to praktycznie w każdym języku. Jeśli zaś nie ufamy technologii, z pomocą zawsze może przyjść stary, dobry słownik ortograficzny. Nawet najbardziej zatwardziały dyslektyk, jeśli tylko posiada odrobinę chęci, da sobie z tymi „narzędziami” radę.


Przykrą tendencją jest to, że osoby deklarujące miłość do swojej ojczyzny często nie mają absolutnie żadnego szacunku do ojczystego języka i zaśmiecają go (zazwyczaj wynikającymi z lenistwa) błędami oraz ogólnym, bijącym po oczach, niechlujstwem. Nie każdy musi być profesorem Janem Miodkiem, ale wypadałoby choć odrobinę zadbać o czystość naszych wypowiedzi. Szczególnie wtedy, gdy są one publiczne i mamy pewność, że trafią do milionów Internautów.

Brak pokory

Z drugiej strony – każdemu może powinąć się noga, w wyniku czego człowiek zaryje ząbkami o beton i wywoła serię bezlitosnych szykan ze strony widzów. Cóż, wtedy należy wstać, otrzepać pantalony, poprawić koronę, schować dumę w kieszeń i przyznawszy się do błędu w marszu, wyciągnąć z tej małej katastrofy odpowiednie wnioski .
Chyba najgorsze co można uczynić, to upierać się, że nasz wypadek był zamierzony, a winę za wybicie sobie przez nas obu jedynek ponosi pijany kamieniarz - komunista i Żyd, który krzywo położył kostki chodnikowe.


Publiczne pranie brudów

Kiedy widzisz post dziewczyny, której ktoś nadepnął na odcisk, a ta zamiast dyskretnie nasrać przeciwniczce na wycieraczkę, spalić dom czy odbyć z nią kulturalną rozmowę w cztery oczy wywleka na publiczne forum rzeczy, które nikogo obchodzić nie powinny, masz do czynienia z takim dziwnym uczuciem. To coś pomiędzy stanem głębokiego zażenowania a współczuciem dla braku taktu osoby, która taki post zamieściła.
Niezależnie od tego, czy publiczne odbywanie osobistych wycieczek jest podyktowane niedojrzałością czy zwykłym mózgowym niedo#ebaniem, każdy, przynajmniej z szacunku dla odbiorców, powinien powstrzymać się od przekraczaniem pewnych granic w miarę kulturalnego zachowania.


Na błędy językowe pomóc może tylko edukacja i szczera chęć troski o ojczysty język, natomiast na problemy z utrzymaniem emocji na wodzy dobry jest… seks. Taką terapię na skołatane nerwy polecił ostatnio pani prof. Krystynie Pawłowicz Jurek Owsiak.

Niech pani spróbuje seksu! Poczuje pani motyle w brzuchu, poczuje pani rozluźnione plecy. Poczuje pani kwiat we włosach, a przez to w głowie też się może poukładać!

Oczywiście reakcja na te słowa była raczej łatwa do przewidzenia. Oto odpowiedź rzeczniczki PiS, pani Beaty Mazurek, która poczuła się dotknięta chamskim atakiem organizatora WOŚP na słynącą przecież z kulturalnych i wyważonych wypowiedzi posłankę:

Podejmiemy kroki prawne w związku ze skandaliczną wypowiedzią Jerzego Owsiaka na temat Krystyny Pawłowicz. Nie ma zgody, by tolerować chamskie wypowiedzi Owsiaka i pozwalać na zezwierzęcenie obyczajów!

Chyba jednak nie należy się tu obrażać i wymachując wściekle piąstką grozić rozprawami sądowymi za sugerowanie takich bezeceństw. Już tłumaczymy czemu.
Według naukowego magazynu „New Scientist”, stosunek seksualny daje nam potężny zastrzyk hormonu zwanego oksytocyną. To doskonały naturalny środek relaksujący, który - jak udowodniono - nie tylko wpływa na ogólne rozluźnienie naszego ciała, ale i buduje potrzebę bliskości, empatii oraz czułości. To dlatego oksytocyna zwana jest hormonem miłości.


Jakby tego było mało, według innych badań podczas aktywności seksualnej dostarczamy naszym mózgom potężną ilość tlenu i stymulujemy tworzenie się nowych połączeń nerwowych. Tymczasem osoby przez długi czas powstrzymujące się od miłosnych uniesień narażone są na spadek inteligencji, a w starszym wieku – również i na rozwój demencji, czyli drastyczne obniżenie umysłowej sprawności.

Dlatego też życzymy nie tylko internetowym frustratom, ale także i wszystkim z was, drodzy Bojownicy, całej masy seksu we wszystkich pozycjach!
128

Oglądany: 132133x | Komentarzy: 109 | Okejek: 419 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało