O zapale do pracy panów policjantów. Historia może nie tyle piekielna, co przykra i... po prostu żałosna. Mieszkam na wsi.
Siedzieliśmy z rodziną wieczorem w domu i oglądaliśmy jakiś film. Z ulicy słychać było jakieś grzmotnięcie, ale że nic wokół niepokojącego się nie działo, oglądaliśmy dalej. Po ok. pół godz. przybiegła do nas mieszkająca obok kuzynka - z hydrantu, który stoi przed naszym domem wypływająca woda zdążyła zalać sporą część ulicy. Sprawcą okazał się... samochód ojca. Świeżo uderzony samochód ojca, który stał wcześniej 3 metry przed hydrantem (na ręcznym).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą