Są tacy ludzie, którzy co rusz podejmują idiotyczne decyzje i za nimi jak widmo podąża pasmo nieszczęść. Jedną z takich osób jest 44-letni Amerykanin, który stwierdził na lotnisku w Rzymie, że jednak nie zabierze ze sobą na pokład jednej z przywiezionych walizek. Porzucił więc ją na korytarzu, czym wywołał... alarm bombowy. Następnie chciał przejść przez odprawę w towarzystwie... niemal dwudziestu kotów. Na pokład pozwolono mu zabrać tylko cztery, więc resztę zostawił przed wejściem. Szczęśliwy odleciał wreszcie do Stanów, ale zapewne ani włoskie koty, ani włoska obsługa lotniska szybko o nim nie zapomną.

Tymczasem Korea Południowa żyje skandalem, który wywołali tamtejsi... mnisi. Spokojni, bardzo uduchowieni i służący za wzór wszelkich wartości - tak przynajmniej wcześniej określano członków zakonu Jogye – nagle zszokowali cały kraj. Może zawładnął nimi szatan, a może nasłuchali się naszego Rydzyka, w każdym razie pewnego wieczoru urządzili sobie partyjkę pokera. I to w dodatku po mszy w intencji ich zmarłego kolegi. Nie chodzi o to, że owa partyjka trwała aż 13 godzin i że granie w tę grę poza określonymi miejscami jest zakazane. Kamera zarejestrowała jak mnisi palą, przeklinają i wlewają w siebie hektolitry alkoholu. Tylko Maybacha i emerytek zabrakło, ale kto wie co będzie dalej - członkowie zakonu Jogye są jak na razie na dobrej drodze do założenia własnego radia.

 

 

Niejaki Brent Kellogg udał się na posiłek do swojego ulubionego McDonalda i jak gdyby nigdy nic zaczął oglądać... filmy pornograficzne na swoim laptopie. Jedna z pracownic przerażona widokiem nagich nieletnich dziewcząt na ekranie komputera zgłosiła to managerowi, ten zaś powiadomił policjantów. Jakby tego mało, Kellogg tym samym złamał narzucone mu zasady warunkowego zwolnienia i pewne jest, że wróci za kratki.
 

 

O tym, że na Euro 2012 nie będzie autostrad, wiemy już od dawna. Nowością jest jednak to, że problemy mogą dotknąć również alternatywnych dla samochodów środków komunikacji. Trójmiejska Szybka Kolej Miejska ma zamiar na wszelki wypadek zatrudnić... upychaczy. To fach najbardziej znany w Japonii, gdzie do każdego z wagonów taki pracownik jest w stanie dosłownie dopchać nawet kilku dodatkowych pasażerów.

 

 

Ciekawe czym na Euro przyjadą Anglicy? Badacze z British Healthcare Trades Association podali do wiadomości, że aż 300 tys. Brytyjczyków używa do przemieszczania się elektrycznych wózków inwalidzkich. To o niemal 240 tys. więcej niż jeszcze pięć lat temu. Powodem nie jest jednak drastyczny wzrost liczby niepełnosprawnych, lecz... lenistwo. Wyspiarze doszli do wniosku, że to tani i przyjemny sposób podróżowania i w wózki zaopatrzyły się już tysiące młodych, zdrowych (przynajmniej fizycznie) ludzi.
 

 

 

Do najzdrowszych nie należał natomiast egipski kelner Hafez al-Nubi. Zwłaszcza że kiedy zasłabł, lekarze stwierdzili zawał serca, zapakowali go do plastykowego worka i powiedzieli rodzinie, że może przygotowywać pogrzeb. Gdy zbliżał się moment pochówku, jednemu z doktorów jakimś cudem udało się stwierdzić, że Hafez jednak żyje. Matka rzekomego denata co prawda zemdlała, ale nie przeszkadzało to innym członkom rodziny zamiast stypy urządzić wielkiej imprezy na cześć powrotu z zaświatów. Ciekawe czy bawili się tak dobrze jak mnisi?

 

 

Z kolei niemieccy naukowcy wciąż próbują ustalić, co się mogło stać z rybami, które martwe, w ogromnej ilości, wyrzuciło na brzeg jedno z podhamburskich jezior. I jak na razie przeważa teoria obarczająca winą... sikających do wody ludzi. Chodzi bowiem o zawarte w moczu fosforany, które następnie niekorzystnie oddziaływają na ekosystem wodnego zbiornika. Warto się teraz zastanowić, czy podczas Euro Niemców powinniśmy wpuszczać na nadbałtyckie plaże.