I kolejny odcinek skaleczeń, złamań, przecięć i zwichnięć. A metod do osiągnięcia tego celu Wam nie brakuje. No to co? No to zaczynamy!
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
ZAKLINACZKAOd małego byłam miłośniczka zwierząt wszelakich, więc w wieku ok. dziewięciu lat zaczęłam jeździć konno. Przez dłuższy czas odbywało się bezwypadkowo, ale nic co piękne nie może trwać długo. Lat miałam chyba 10, byłam na jakimś obozie jeździeckim. Już popołudnie, koniec zajęć, z koleżankami poszłam na pastwisko pogłaskać koniki. Wszystko fajnie, ale dziewczyny poradziły mi żebym nie podchodziła do wielkiej kobyły imieniem Lena, bo coś ona nie w humorze. Uważając się za Zaklinaczkę koni podeszłam, wiadomo "dobry, kochany konik".
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą